beauti_46

Rejestracja: 2006-07-13
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Punkty19więcej
Do utrzymania poziomu: 
Ilość potrzebnych punktów: 181
Ostatnia gra
Yatzy

Yatzy

Yatzy
3 dni temu

Jak to dobrze, że to już koniec....

roku. Ten mijający był dla mnie szczególnie ciężki i nieszczęśliwy. Galopująca choroba męża zmusiła mnie do umieszczenia Go w ośrodku specjalistycznym ze stałą opieką. Dlaczego ciągle mam wyrzuty sumienia z tego powodu? Ehhh te stereotypowe opinie, że w takich ośrodkach lądują osoby niekochane i niechciane. Mam poobijane sumienie od tych stereotypów. Choć mówią mi, że dobrze zrobiłaś, tam ma stałą opiekę, lepsze niż w domu (nieprzystosowanym) warunki, lekarz, pielęgniarka i jemu podobni wokoło. Muszę sobie to częściej powtarzać. Remont trwający od maja skończył się w październiku, choć jeszcze brakuje paru drobiazgów. Np. IKEA proponuje bardzo fajne i proste mebelki modułowe m.in.szafy narożne ale jak już sobie w fajnym programie wszystko zaprojektujesz, to okazuje się, że mnóstwa elementów brakuje a najlepiej jakby Pani kupiła te szafę w wersji białej, bo tych elementów mamy najwięcej. Ustawiłam sobie przy zamówieniu powiadamianie jak tylko element pojawi się w sklepie i czekałam. To też wygodna funkcja, jak programowanie, bo z pewnością nie samo kupowanie, które nie może być zakończone od razu. Poza tymi wydarzeniami połamałam obojczyk okrutnie i musiał być składany za pomocą takiego rusztowania a moja Mama złamała miednicę i przeszła poważną operację. Gdyby nie obecność mojej siostry przy Niej zaraz po operacji to po pierwsze: umarłaby z powodu braku kontroli podstawowych elektrolitów dopiero po interwencji Mirki podano potas, którego poziom była dramatycznie niski z powodu przedłużających się wymiotów. Ale przecież po narkozie pacjent ma prawo wymiotować. Tak, ale dzień maks dwa a nie tydzień. Po drugie z powodu osłabienia Mama zaczęła dostawać duszności i znowu gdyby nie interwencja Mirki umarłaby z powodu zaczynającej się zatorowości płucnej. Wtedy podano Mamie leki rozrzedzające krew i stan się poprawił. Ale czemu się tu dziwić. Przecież Mama była na oddziale ortopedycznym a nie internistycznym. Naprawiliśmy biodro? no tak. I to wszystko, reszta już do nas nie należy. Okulistów, internistów, dentystów kierują na oddziały covidowe. Chciałam okres świąteczny spędzić w całkowitej samotności, na nic-nie-robieniu ale córka nie pozwoliła i porwali mnie do rodziców Michała. W sumie jestem im wdzięczna za to, bo spędziłam miło święta i poznałam nowych ludzi. Mam nadzieję, że to już koniec zmartwień i nieszczęść a początek ciekawych i miłych znajomości, spotkań. Życzę wszystkim aby co złe zakończyło się w tym starym roku a Nowy Rok był pasmem ciekawych wydarzeń, miłych spotkań z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi. Niech Wam się dobrze dzieje!!!


co wy o tym myślicie

kurde , zaczynam juź 4 raz bo mi ciągle tekst kasuje z powodu polskich liter? doopa, prawdopodobnie treść jest nie propagandowa.No bosz kurdesz czy Wy też kumacie jak ja czy inaczej? Szczepionki, maseczki całe to goowno jakieś teraz passepOrtes ... a ja mam w doopie i w tym roku nie pojadę za gramanicę, żeby nie musieć się szczepić jakąś niewiadomo jaką szczepionką nie szczepionką. Cały ten pushing nie jest normalny. Czy Wy też to widzicie? Bardzo zależy wszystkim żeby brać się zaszczepiła natychmiast jak najszybciej. Kochani włączcie swoje uśpione mózgi. POMYŚLCIE SEKUNDĘ


Polska - Brazylia siatka

No i wreszcie trafiliśmy na wymagającego przeciwnika i wszystko byłoby ciekawie i ekscytująco gdyby sędzia nie sprzyjał Brazylijczykom. Drugi set zakończył na korzyść Brazylii chociaż na challengu widać było, że nie popełniliśmy błędu. Kurdeeeee


gromadzimy przez całe życie

Dzisiaj znowu były dzieciaki. Chcą się wprowadzić i szykują miejsce dla siebie i swoich rupieci. No i w niebezpieczeństwie są wszystkie moje nagromadzone i ulubione przedmioty. .... od kilku dni słyszę, że mam stanowczo za dużo... kosmetyków, ubrań, książek, dekoracji świątecznych, suplementów i jeszcze słyszę ... to stare, to przeterminowane, kiedy to używałaś, .... wyrzucić, wyrzucić wyrzucić. A ja rzucam się jak lwica na moje ulubione duperele i bronię ich żywota. Przecież nie jestem żadnym horderem mam tylko ogromną niechęć do wyrzucania rzeczy, które mi się podobają i są jeszcze użyteczne. Tylko, że ja ich nie używałam, fakt, od kilku lat. Marie Kondo ("Magia sprzątania") również radzi aby zacząć sprzątanie od wyrzucenia rzeczy, których nie mieliśmy w ręku od przynajmniej roku. Z drugiej strony Ania opowiedziała jak to ostatnio koleżanka skrzyknęła ich paczkę aby pomogli jej opróżnić 3 pokoje szczelnie, od podłogi po sufit, wypełnione workami foliowymi ze starymi ciuchami i jakimiś rzeczami, nie nadającymi się do noszenia i używania, bo nie ten rozmiar, bo brudne i zbutwiałe - normalne szmaty. Taki 'magazyn' urządziła zmarła niedawno mama tej koleżanki. Noooo to przecież nie ja. Uważam, że mam średnią ilość rzeczy a poza tym przechowuję je w bardzo cywilizowanych warunkach: garderoba, plastikowe pudła zakupione w IKEA no i od czasu do czasu wystawiam 2 worki jak organizują jakieś zbiórki odzieży (nie gromadzę aż takich ilości). Przecież ciągle kupujemy jakieś nowe przedmioty, ubrania (bo stare wychodzą z mody albo coś nam się bardzo podoba) i gromadzi się tego trochę. A jeszcze otrzymujemy coś tam w prezentach. Prawdą jest, że w zagraconych pomieszczeniach nie wypoczywamy - raczej takie otoczenie nas męczy - powinniśmy od czasu do czasu zrobić czystkę w domu, w szafach i szufladach i popakować wszystko z czym nie mieliśmy kontaktu przez rok i oddać ... jest wiele organizacji, fundacji i stowarzyszeń, które chętnie przyjmą niemalże wszystko (dla bezdomnych, dla uchodźców). Sama bym niewiele zdziałała albo w bardzo minimalnym stopniu. Dobrze, że czasem ktoś zmusi do takiego działania, pomoże i chociaż narzekam, po cichu przyznaję rację i bez bólu rozstaję się z przeterminowanymi kosmetykami i ubraniami, których nie nosiłam od ponad 4 lat.


Jechałam z Nim w jednym przedziale...

Jechałam z Nim w przedziale i specjalnie nie kojarzyłam gościa z brodą. W połowie trasy zaintrygowała mnie koszulka, którą miał na sobie z trasami swoich wypraw kajakowych. No i zaczęliśmy rozmawiać. Nie należę do osób, które łatwo nawiązują rozmowę z obcymi ale tym razem to się stało tak naturalnie. Pan Aleksander był szalenie przystępny26025836_10155386248874624_9203414797147734202_o.jpg?_nc_cat=107&ccb=3&_nc_sid=730e14&_nc_ohc=qh2_lOBQSAsAX_woAd-&_nc_ht=scontent.fwaw7-1.fna&oh=2e4d6baa7c5534d106df66a10690525f&oe=605B571E, chętny do opowiadania historii i odpowiadania na pytania, których nigdy bym nie zadała ale On sprawił, że rozmawiało nam się jakbyśmy znali się od lat. Druga połowa podróży minęła błyskawicznie i trochę było mi żal, że to już Szczecin. Pan Aleksander wracał z Warszawy .. odbierał jakiś medal ale nie przywiązywał do tego wydarzenia zbyt wielkiej wagi , tylko o tym wspomniał. Treścią naszej rozmowy były Jego bardzo ciekawe przeżycia z wypraw po oceanach. Stawiał sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej...Na Kilimandżaro spełnił swoje ostatnie marzenie.