beauti_46

 
Rejestracja: 2006-07-13
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Punkty46więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 154
Ostatnia gra
Domino

Domino

Domino
14 godziny temu

zakłócenia

Jak zwykle w ostatnie poniedziałki miesiąca wsłuchiwałam się w dźwięki muzyki Chopina choć nie tylko, nie tylko, bowiem koncert dzisiejszy uświetniła swoją obecnością Lilianna Zalesińska (mezzosopran). Zaśpiewała 13 pieśni pięknym, silnym niższym sopranem. Akompaniował Jej Piotr Szymanowicz, który wykonał trzy utwory Chopina, będące antraktem dla śpiewaczki, podczas których mogła nieco wypocząć. Jednym z utworów zaprerzentowanych przez P.Szymanowskiego było kojące (jak wiosenny deszczyk) Berceuse https://www.youtube.com/watch?v=lCM-Liy_kUU.

Pieśni, Pani Lilianna wykonywała w języku polskim, francuskim i niemieckim. Zadbano, byśmy zrozumieli o czym śpiewaczka śpiewa i otrzymaliśmy tłumaczenia tekstów obcojęzycznych, wykonane przez samą śpiewaczkę. Zadziwiające było, że pieśń wykonywaną w języku ojczystym zrozumiłam bez pomocy tłumacza. Często mam z tym problem, gdyż śpiewaczki bardziej skupiają się na uzyskaniu odpowiedniej tonacji niż odpowiedniej dykcji. Czesto mam problem ze zrozumieniem, w jakim właściwie języku wykonywana jest pieśń :D U Pani Lilianny wszystko było zrozumiałe, każde słowo brzmiało czysto i wyraźnie a i tony właściwe zostały osiągnięte bez żadnego wysiłku. Wydawać by się mogło, że po 13 pieśniach będzie słychać w bisach (których było aż dwa) jakieś zmęczenie, lekkie chociażby drżenie głosu. Nic z tych rzeczy. Wszystko było perfectissimo, chociaż.... nie do końca

Obok mnie siedzała starsza kobieta, ubrana dosyć kolorowo (tak wiosennie), dosyć też pachniała perfumą, od której dostawałam zawrotów głowy (a ja myślałam, że to głos Pani Lilianny i gra Pana Piotra tak na mnie działają :)) i ciągle ... mlaskała. To pewnie jakaś choroba, choć niezdefiniowana do końca, ale to malaskanie (15 - conajmniej - razy na minutę) było czymś okropnym i zepsuło mi tak cudownie zapowiadąjacy się wieczór.

Po koncercie, wyzwolona z jarzma mlasku (obrzydliwość), odzyskałam resztki (nieutracone, ocalałe) dobrego humoru w towarzystwie moich przyjaciół Zoś i Stasia - uratowali mi życie!! :D


9 rzeczy, które umieli robić faceci a teraz już ich nie potrafią...

""Wczoraj, na chwilę przed zaśnięciem, przyszło mi do głowy pytanie: „Dlaczego tak wiele kobiet jest samotnych?”. I zanim jeszcze zaczęłam śnić, zdołałam sobie na to pytanie odpowiedzieć: „Bo nie spotykają żadnych facetów!”. Ani jednego. Okrągłe ZERO.

Wszystkie moje znajome miały koleżanki i ani jednego kolegi. Czasem nawet zaskakiwało mnie, że te koleżanki miały męskie imiona, ale ja nie dałam się zmylić – to były takie same dziewczyny jak pozostałe, tylko brzydsze i bardziej chamskie. Na tym różnice się kończyły, bo każdy z nich był w stanie zapewnić jej to samo co inna dziewczyna czyli wspólne oglądanie komedii romantycznych, chrupanie czekolady i użalanie się w okresach cyklicznej chandry.

Nie ma więc co się dziwić, że nie reagują na nich jak na gości z kinowych ekranów, a co zabawne, na tych ekranach zwykle nie ma nic niesamowitego. Same proste rzeczy, które (jeśli wierzyć naszym babciom) były tak powszechne, że na takich mężczyzn mówiło się „normalny facet” – samodzielny, silny, zaradny, chwilami macho, ale też okazujący uczucia zamiast o nich rozmawiać. Taki Sean Connery z pierwszych Bondów, do którego wciąż wzdychają kobiety chociaż dookoła mają w bród wrażliwych i przewrażliwionych na punkcie wyglądu facetów, których zupełnie nie chcą.

A skoro tak, to jak zachowywali się faceci kiedyś?

1. Umieli naprawić kran, skręcić szafkę, zlokalizować bezpieczniki, wymienić koło w samochodzie…

Proste techniczne rzeczy, które lepiej niż erekcja podkreślają fakt, że ma się jaja. W świecie gładko ogolonych mężczyzn strojących się godzinami przed lustrem jak panienki, to właśnie po tym można poznać faceta – czyli kogoś kto wie, że śrubki łatwiej wkręca się śrubokrętem niż nożem (w przeciwieństwie do tego co myślą kobiety). Niedawno słyszałam, że 60% mężczyzn nie umie już wymienić żarówki. Podejrzewam, że są to przesadzone dane, ale jednocześnie znam ludzi, którzy łapiąc gumę wzywają pomoc drogową, więc może coś w tym jest. W obu przypadkach ciężko jest mi sobie wyobrazić, żeby jakaś kobieta mogła mieć przy takich ofermach poczucie, że może na nich liczyć.

2. Umieli gotować, prać i prasować (chociaż zwykle nie musieli tego robić)

A to tego nie powinny robić kobiety? Nie. Zasada jest taka, że klasyczny facet umie sobie poradzić bez nich nie doprowadzając się do wyglądu kloszarda. Ostro nie? A już całkiem pogarsza sytuację fakt, że gotowaniem ciężko jest nazwać odgrzewanie posiłków lub przygotowywanie zupek chińskich.

Nasze babcie zawsze powtarzały, że mężczyzna nigdy nie powinien być uzależniony od gotującej mu matki, dziewczyny lub kochanki. Nawet bez nich powinien umieć żyć na tym samym poziomie, bez uciekania się do techniki pozwalającej używać jednej pary bielizny przez cztery dni (Dzień 1. Normalnie. Dzień 2. Tył na przód. Dzień 3. Normalnie, ale odwrócone na lewą stronę. Dzień 4. Tył na przód, ale odwrócone na lewą stronę) J. Jeśli jest się zmuszonym do takich rzeczy, to oznacza to przeciwieństwo samodzielności, nad czym może od czasu do czasu ulituje się jakaś dziewczyna z syndromem Matki Teresy i pójdzie z nim do łóżka, ale rzadko zostanie w nim na dłużej.

3. Potrafili odnaleźć się w każdej sytuacji

„Każda sytuacja”, to może przegięcie, ale m.in. oznacza to posiadanie chociaż tyle zaradności, żeby bez mapy i panikowania odnaleźć się w całkowicie obcym mieście, udzielić pierwszej pomocy kiedy ktoś obok zemdleje albo coś urwie mu rękę, z odwagą przyjąć zastrzyk, nie mazgaić się kiedy straci się pracę tylko polegać na sobie na tyle bardzo, żeby wiedzieć, że to tylko przejściowe niedogodności.

4. Umieli i nie bali się bić ani bronić innych

To trochę kontrowersyjne, bo w ciągu ostatnich lat bardzo modne zrobiło się mówienie, że prawdziwy mężczyzna nie używa siły fizycznej, szanuje siebie tak bardzo, że nawet jeśli ktoś napluje mu w twarz, to nawet go to nie ruszy, a w razie niebezpieczeństwa powinien uciekać gubiąc po drodze swoją godność. Zabawne są w tym dwie rzeczy: 1) mimo tej filozofii i tak każdy facet chętnie idzie do kina i ogląda filmy akcji o zabijakach, którzy mają odwagę na to czego mu jej brakuje; 2) i mimo wszystko wciąż będą mogły się zdarzyć sytuacje, w których będzie po prostu musiał walczyć zapominając o swoim upośledzonym stylu myślenia (…)

5. Dokładnie wiedzieli co znaczy słowo „amant”

Facet to nie tylko ktoś kto pije benzynę, w bilardowym pubie rozbija gang motocyklistów, a po wszystkim odchodzi w kierunku zachodzącego słońca, ale też ktoś za kim szaleją kobiety, a on potrafi być czarujący i rozpalać ich wyobraźnię. Brzmi prosto, ale to kolejny element układanki, z którym nie radzą sobie współcześni mężczyźni. Potrafią chodzić, płakać, prosić, błagać, pytać w kółko: „To co chcesz dzisiaj robić?, Mogę cię przytulić?, Naprawdę ci nie przeszkadza, że położę tutaj swoją rękę”, ale to się nie sprawdza nigdzie poza kinem. Właściwie tam, też już nie bardzo. Wyobraźcie sobie siebie na miejscu kobiety – co ona ma myśleć o kimś kto nie ma jaj, żeby z nią pogadać, zachwycić sobą i zabrać do mieszkania? A przecież każdego dnia setki kobiet chodzi na randki, na których facet nie ma odwagi, żeby wykonać jakikolwiek zdecydowany ruch. Cóż, nie mam pewności, ale podejrzewam, że taki gość przypomina im ośmiolatka, którym trzeba się opiekować, a to dość daleka wizja od ich ideału, za którym rzucą się na koniec świata.

6. Radzili sobie w łóżku

To punkt, który bezpośrednio wynika z poprzedniego. Wielokrotne orgazmy, to powinien być standard w jego wykonaniu. Pytanie: „Jak ci było?” już nie.

7. Wykorzystywali okazje

Nie wiem dlaczego i nie wiem czy tylko w Polsce, ale utarło się, że powinno się być cwaniakiem, czyli takim trochę aktorem, a trochę czarusiem, który zawsze potrafi dać sobie radę i w końcu dopnie swego. Kiedyś nie liczyły się przeszkody, ale to czego się chce, bo ludzie dokładnie wiedzieli czego chcą. Teraz to rzadkie zjawisko, więc spycha się własne pragnienia na rzecz rozmyślania o wszystkim co może pójść nie tak. A w tym czasie kobiety wzdychają do osiłków, których można posądzić o wiele, ale nie o myślenie.

8. Radzili sobie finansowo

Jeszcze trzydzieści lat temu, w większości rodzin to wyłącznie od pracy faceta zależało utrzymanie całej rodziny, więc wymuszało to na nim nie tylko odpowiedzialność, ale też robienie wszystkiego żeby zapewnić rodzinie jak najlepsze życie. Nikt nie zastanawiał się co lubi, ale na czym będzie zarabiał i patrząc na przedwojenne statystyki, to mężczyźni nie zajmowali się niedochodowymi zajęciami. Obecnie najpierw ruszają na humanistyczne studia, po których nie stać ich na nic, a później użalają się, że „dupy lecą na kasę”.

9. Umieli przepraszać

Przyznawanie się do błędu znalazło się na ostatnim miejscu, bo częściej powinno się prosić o wybaczenie niż o pozwolenie. Robić swoje, ale kiedy coś się spieprzy, to umieć przeprosić. To też deficytowa, chociaż bardzo prosta umiejętność. Podejrzewam, że niechęć do przepraszania bierze się z tego, że skoro nawala się na tylu polach, to lepiej udawać, że wszystko jest w porządku niż się przyznać do błędu.""

VOLANT


Dzisiaj jestem mało poważna - Cezik!!!

  "Czy możesz mi dmuchnąć w gwizdek" Dzisiaj sobie pobuszowałam z Anią po zakamarkach Youtuba . Anka pokazała mi pewnego żartownisia - Cezika. Naprawdę mnie ubawił. Mając do wybory klasycznie czy od tyłu, wybieram oczywiście klasykę!!!! to jest majstersztyk. https://www.youtube.com/watch?v=APKyPYR7jAkUjawnił głębię tekstów zagranicznych przebojów, to są naprawdę teksty ambitne i posiadające niejedno...dno  https://www.youtube.com/watch?v=DYg1fAXHWmM . Zajął się również piosenką polską https://www.youtube.com/watch?v=mz83od-rIR0 Stworzył ciekawe aranżacje na 'nietypowe' instrumenty. Wszelkie próby oszustwa zostały natychmiast wykryte i ostro potępione .https://www.youtube.com/watch?v=vU34pdvi07c Nagrał własną - jazzową wersję przeboju niestrawnego dla mnie dyskopolo, czyniąc ją całkiem całkiem strawną. https://www.youtube.com/watch?v=YdXr6epIwF0 . W wielu wariantach zaśpiewał "Ostatnią niedzielę" - ja wybieram tę.... pojutrze :D https://www.youtube.com/watch?v=ChvLzcUGkeY

Sami sobie popatrzcie. Miłej zabawy!


Traviata

Mówią, że obowiązkowo 'Traviata' powinna być grana co 2 lata. I ja się z tym zgadzam a może nawet częściej. Po wczorajszym wieczorze w Teatrze Wielkim do dzisiaj jestem pod ogromnym wrażeniem jakie zrobiło na mnie to przedstawienie. Scenografia Borisa Kudlicki (bardzo nowoczesna), reżyseria Mariusza Trelińskiego (nic dodać nic ująć, zawsze oryginalny i nowatorski), kostiumy Gosi Baczyńskiej i Tomasza Ossolińskiego no a przede wszystkim wykonanie!!! w roli Violetty - Aleksandra Kurzak – przepiękny sopran.  Jej partnerem – Alfredo – Khachatur Badalyan – Lwowianin (piękny tenor, chociażby trochę za niski i słabo prezentował się na scenie.

Treść „Traviaty” znana jest zapewne każdemu, bo kto nie zna tragicznej historii Damy Kameliowej.

Zaczyna się przepiękną uwerturą : https://www.youtube.com/watch?v=pZOyLL90FD8 

Oczywiście każdy również zna hymn wychwalający zabawę, wino, śmiech, śpiew i miłość: https://www.youtube.com/watch?v=vWz7Gbalk98

Nie będę przedstawiała całej opery, jednak jej najcudniejsze fragmenty. Jednocześnie chciałabym zastrzec, że nic nie odda atmosfery jaka panuje podczas przedstawienia w teatrze, żadne super odtwarzacze nie przekażą dźwięków i drżenia powietrza podczas śpiewu śpiewaków. Trzeba tam być i odbierać dźwięki nie tylko uszami ale i skórą.

Najbardziej podobała mi się aria Violetty, kiedy to uświadamia sobie, że odwzajemnia uczucie Alfreda  - nie można jej słuchać bez łez w oczach i bez wzruszenia się. Tą arią popisywała się kiedyś Maria Callas (tę słuchałam z odtwarzacza – wspaniały popis sopranistki) a wczoraj przepięknie wykonała ją Aleksandra Kurzak:

https://www.youtube.com/watch?v=hKYpZntZwQk

 „Czyż będzie moim nieszczęściem ta poważna miłość? Czego się domagasz wzburzona duszo? Jeszcze żaden mężczyzna cię nie rozpłomienił! Być kochaną, kochając – to nieznana mi radość. Czyż wolno mi pogardzić nią na rzecz jałowych szaleństw mego życia? (…) Szaleństwo! Szaleństwo! To tylko delirium! Zatracam się w marzeniach. Ja bezradna kobieta, samotna, porzucona w zaludnionej pustyni zwanej Paryżem.”

Wzruszająco brzmi również aria Germonta, kiedy to ojciec przypomina synowi jego rodzinne strony Prowansji i radosne chwile, jakie tam spędził oraz jak smutno jest teraz tam bez niego.

https://www.youtube.com/watch?v=OPKdLZ_-Y7M 

Cała historia kończy się tragicznie z powodu nieuleczalnej choroby Violetty ale jakież mogłaby mieć bardziej szczęśliwe ostatnie chwile swojego życia, gdyby Alfredo (podobno kochający Ją ponad życie) nie zadał Violetcie najcięższych ran, nie zhańbił Jej w obecności bywalców klubu Flory. Cóż z tego, pośród słów miłości, przeprosin za zadany ból, błagania o życie – Violetta umiera.

https://www.youtube.com/watch?v=LBRkdDxs4y0

Jeszcze do niedawna o śpiewie operowym miałam zdanie, pewnie jak wielu z was, że to jest histeryczne pienie albo rozpaczliwe darcie śpiewaczek. Posłuchajcie tego sopranu, popatrzcie jak swobodnie posługuje się swoim ślicznym, mocnym głosem, robi z nim co chce, w sposób naprawdę piękny.

Dałam tytuł temu wpisowi, jasny i jednoznaczny, po to, by nie zabłądzili tutaj kompletnie niezainteresowani komentatorzy.

 


Najlepsze na świecie jest

spędzić wieczór ze swoją córką (sporą już, to dziwne, że ona chce, bo z mojej strony to zawsze oferta jest otwarta), ogądając faljny jakiś film (w moim przypadku jest to komedia romantyczna) i przegryzając old amsterdam, cykorią popijając Saint Emilion Grand Cru :) . Życzę Wam takich wieczorów z waszymi ukochanymi dzieciakiami abo i staruszkami (whatever) jak najwięcej